31 stycznia 2021 r Autor: Morag Hobbs, Źródło: news.cgtn.com

Od redakcji: Morag Hobbs jest reporterem CGTN's Rediscovering China, studiowała dziennikarstwo na Edinburgh Napier University, specjalizując się w filmie dokumentalnym.

Narodowy rezerwat przyrody Changtang w Tybetańskim Regionie Autonomicznym zajmuje rozległy obszar na wysokości 5000 metrów nad poziomem morza, na północny Wyżyny Tybetańskiej. Oficjalny status rezerwatu obszar ten uzyskał w 1993 roku, jest trzecim co do wielkości lądowym rezerwatem przyrody na świecie. Sam rozmiar parku oznacza, że utrzymanie go jako przystani dla dzikiej przyrody jest ogromnym zadaniem, rezerwat jednak znalazł sposób na uszczęśliwienie zarówno dzikich zwierząt, jak i lokalnych społeczności, zatrudniając "miejscowych" jako strażników parku.

Pierwotnie rezerwat został  utworzony w celu ochrony delikatnego ekosystemu objętego ochroną obszaru. Jest domem dla jednych z ostatnich stad w pełni dzikich dzikich jaków, himalajskich niebieskich owiec i tybetańskich antylop. Kłusownictwo jest nadal wielkim problemem, ponieważ wełna Chiru jest cenna i może przynieść kłusownikom duże pieniądze, jeśli zostanie przemycona za granicę.


Chińscy strażnicy chronią zagrożone gatunki przed kłusownikami w Narodowym Rezerwacie Przyrody Changtang w Tybetańskim Regionie Autonomicznym. [Foto: CGTN]

Obecnie rezerwat zatrudnia 780 strażników na pełny etat i 380 na pół etatu, większość pochodzi z rodzin pasterskich, od pokoleń mieszkających na płaskowyżu, wielu z nich to bardzo religijni ludzie i czują duchową więź ze wszystkimi żywymi istotami.

„Kiedy usłyszałem, jak ktoś powiedział, że zwierzęta są zagrożone przez drapieżniki i ludzi, zastanawiałem się, gdzie spędzają noce i co robią. Martwiłem się o ich bezpieczeństwo” - mówi Pema Zhaba, pełnoetatowy strażnik leśny, którym został po skończeniu liceum w 2017 roku.

Wielu rówieśników Pema było zaskoczonych wybranym przez niego rodzajem pracy, ale dla Pemy Zhaba decyzja o zostaniu strażnikiem była łatwa. Jego ojciec, Gagya Dalmang, przez wiele lat pracował na Wyżynie na pół etatu jako strażnik i weterynarz, zanim park uzyskał oficjalny status. Kiedy Gagya zaczynał, jego piesze lub konne patrole trwały nawet do ​​pięciu dni. Teraz motocykl znacznie skraca podróż. Ale nawet na dwóch kołach nie łatwo jest sprawdzić, gdzie na obszarze 800 kilometrów kwadratowych są zwierzęta.


Rangersi patrolują na motocyklach obszar o powierzchni 800 kilometrów kwadratowych. [Foto: CGTN]

Strażnicy monitorują życie ponad 20 gatunków dzikich zwierząt, z których wiele objętych jest najwyższym poziomem oficjalnej ochrony, oprócz działań edukacyjnych wśród lokalnych społeczności na temat ochrony przyrody, sprawdzają przyjeżdżające pojazdy, zgłaszają nielegalne działania i usuwają ogrodzenia utrudniające pracę.

Aby zapobiec rozproszeniu zwierząt gospodarskich i, co ważniejsze, ochronić przed dzikimi zwierzętami, takimi jak np. rysie i lamparty, pasterze w dużej mierze polegają na ogrodzeniach. Jednak, jak wskazuje Gagya Dalmang, te ogrodzenia nie chronią dzikiej fauny. ”Wiele zwierząt zostaje w nich uwięzionych i umierają z pragnienia lub głodu ”- mówi. Ponadto„ blokują drogę zwierzętom na pastwiska i do wodopojów ”.


Gagya Dalmang leczy ranną owcę.[Foto: CGTN]

Spotkanie twarzą w twarz z rysiem lub wilkiem może wydawać się przerażające, ale w żadnym wypadku nie jest to najniebezpieczniejszy aspekt tej pracy.

W 2002 r. W wymianie ognia z kłusownikami policjant Norbu Yugie został postrzelony i zabity w swoim samochodzie. Jego imieniem nazwano jedną ze Stacji Straży. Jest to jedno z akceptowanych ryzyk pracy dla nieuzbrojonych strażników.

Jednak ich praca nie poszła na marne, strażnicy przyczyniali się do wzrostu populacji antylop tybetańskich w rezerwacie z 50 000 do 200 000,  rośnie także liczba innych zagrożonych gatunków dzikich zwierząt.


Wielu spośród strażników nadal jest pasterzami. [Foto: CGTN]

Dla tych, którzy mieszkają i pracują w okolicy, to coś więcej niż tylko praca. To styl życia. Gagya Dalmang mówi z dumą o tym, co robią. „Chcę być strażnikiem na pół etatu, dopóki nie umrę” - powiedział. „Mój syn też chroni dziką przyrodę. To od pokoleń rodzinna tradycja . Taka wieloletnia ochrona zapewni wzrost liczby dzikich zwierząt. Przyszłe pokolenia będą opowiadały o tym. W ten sposób tworzymy historię. "