2020-04-28 Autor: Shan Jie i Hu Yuwei Źródło: Global Times


Mieszkańcy osiedla relokacyjnego Rongma w miejscowości Gurum w prefekturze Lhasy. Zdjęcie: Xinhua

W Indiach potwierdzone przypadki COVID-19 sięgają prawie 28 000 zakażonych, problem ten dotyczy także mieszkających tam Tybetańczyków, zwłaszcza tych w Dharamsali, w której brakuje odpowiednich placówek medycznych.

Niektórzy mieszkający za granicą Tybetańczycy wyrażali się z uznaniem o środkach podjętych w ostatnich miesiącach w Tybetańskim Regionie Autonomicznym, a nawet wyrazili chęć powrotu do Chin.

Według danych z poniedziałku wirus podobno zainfekował w Indiach 27 892 osób, zabijając ponad 800 chorych. Premier Indii Narendra Modi wystąpił w poniedziałek na konferencji prasowej, na której przedstawił projekt przedłużenia blokady kraju.

W stanie Himachal Pradesh, w którym leży Dharamsala, zgłoszono 41 potwierdzonych przypadków koronawirusa, spośród których 13 osób poddano hospitalizacji - donosiły agencje w niedzielę.

Media podały także, że Dharamsala, gdzie osiedliło się tysiące tybetańskich uchodźców, została zablokowana w końcu marca, po tym jak 69-letni Tybetańczyk o imieniu Tenzin Choephel zmarł na wirusa w tym regionie 23 marca. Mężczyzna przybył do New Delhi z USA 15 marca.

31 marca ponad 40 zagranicznych turystów, którzy utknęli w areszcie w Dharamsali, zostało wysłanych do New Delhi, poinformował India's Economic Times.

Możliwości systemu opieki zdrowotnej w Dharamsali są niewielkie. Jego głównym ośrodkiem jest powiązany ze środowiskiem  Dalajlamy Tybetański Instytut Medyczny i Astronaukowy, który ma na celu promocję medycyny tybetańskiej.

„W Dharamsali jest kilka małych klinik z ograniczonym wachlarzem usług medycznych” - powiedział Global Times Liu Yinghua, pracownik naukowy w Pekińskim Szpitalu Tybetańskim przy Chińskim Centrum Badań Tybetologicznych. Liu studiował  w Indiach wyrób tybetańskich leków i zna stan zdrowotny mieszkających tam Tybetańczyków.

Powiedział, że w  Dharamsali jest także zachodni szpital z około 20-30 łóżkami, który z trudem radzi sobie z pilnymi lub ciężkimi przypadkami.

„Widzieliśmy dwie małe kliniki w Dharamsali, obie dość zaniedbane”, przekazał Global Times turysta proszący o anonimowość, który odwiedził Dharamsalę w zeszłym roku. „Ludzie nie mają tam jeszcze nawyku higieny”.

Liu Yinghua poinformował, że  na mozy porozumienia z Indiami społeczność tybetańska została rozmieszczone w kilku miejscach w północnych i południowych Indiach. Jednak regiony, w których zamieszkują Tybetańczycy, są zwykle niestabilne, a lokalne władze często zaniedbują uchodźców.

Liu dodał, że niektóre społeczności tybetańskie mogą mieć ośrodek zdrowia z lekarzem wysłanym z Dharamsali, zaznaczając, że możliwości medyczne tych ośrodków są bardzo ograniczone.

W 1959 r. Dalajlama wraz z około 13 000 Tybetańczykami uciekł z Chin w wyniku nieudanego zamachu stanu skierowanemu przeciw zniesieniu osobistego poddaństwa i udał się na wygnanie do Dharamsali w Indiach, gdzie sformował aparat państwowy zwany „ tybetańskim rządem na wygnaniu." W kolejnych latach jeszcze więcej Tybetańczyków przekroczyło granice i wjechało do Indii, Nepalu i Bhutanu, stając się „Tybetańczykami na wygnaniu”.

Tybetańscy uchodźcy mieszkający w sąsiadującym z Indiami Nepalu, wyrazili podobne obawy dotyczące epidemii COVID-19, która, biorąc pod uwagę ograniczone zasoby medyczne i możliwości zapobiegania pandemii w obu krajach, może ostatecznie wymknąć się spod kontroli władz.

Yangzm, która dziesięć lat temu uciekła do Nepalu przez Himalaje, zmaga się obecnie z problemami wynikającymi z blokady miasta, domowej kwarantanny i obawy o to, jak długo może przetrwać ponure życie bez dochodów.

„W miastach wzdłuż granicy z Indiami wciąż pojawiają się nowe przypadki koronawirusa, co stwarza niebezpieczeństwo dla delikatnego systemu opieki zdrowotnej w Nepalu. Tybetańczycy, podobnie jak miejscowi, wciąż nie mają pewności co do zdolności rządu do zapobiegania i wykrywania chorób. Jednak obecnie nie ma lepszego sposobu niż zamknięcie miasta ”, powiedziała dziennikarzowi Global Times Yangzm.

Nepal ma 1,800-kilometrową nie zamkniętą do dziś granicę z Indiami, oba kraje łączy 37 granicznych przejść drogowych, z Chinami zaś ma tylko cztery takie przejścia, które wszystkie zostały uszczelnione przez rząd nepalski w obawie przed ruchem transgranicznym.

Za każdym razem, gdy dzwoniłem do moich rodziców w Tybecie, aby ostrzec ich przed koronawirusem, mówili, że to ja powinienem przejmować się wirusem, ponieważ epidemia w TRA jest dobrze kontrolowana i mają do dyspozycji podczas kwarantanny wiele udogodnień i zaawansowanych technologii usługowych, mogą zamawiać towary przez Internet lub poprosić wolontariuszy o pomoc w zakupach, w przeciwieństwie do osób mieszkających tutaj, które muszą wychodzić na ulicę, aby móc kupić artykuły pierwszej potrzeby niezbędne na określony czas ”, powiedziała Yangzm.

„To czas, kiedy  coraz bardziej pragnę wrócić do Tybetu, a także chwila, w której czuję się najbardziej bezradna jako emigrantka w innym kraju, szczególnie w obliczu zagrożenia dla mojego życia i zdrowia”, powiedziała w wywiadzie dla Global Times.

Tybetański Region Autonomiczny w ciągu ostatnich miesięcy podejmował skuteczne działania zapobiegające epidemii. Na przykład  wszyscy przybywający do Tybetu muszą przejść 14 dniową kwarantannę. Wszystkie materiały przygotowane w celu promowania wiedzy i zasad dotyczących życia w trakcie epidemii są tłumaczone na język tybetański.

Region zgłosił tylko jeden przypadek koronawirusa, turysty przybyłego z Wuhan w prowincji Hubei w środkowych Chinach. Zwolniono go ze szpitala w Lhasie 12 lutego.

Yangzm powiedziała, że ​​w Nepalu nie ma poziomej sieci zapobiegania epidemii: od poziomu społeczności lokalnej do poziomu departamentów krajowych w Nepalu, co powoduje, że wiele osób łamie zasady kwarantanny spacerując po ulicach, dodaje, że to wałęsanie się miejscowych po ulicach bardzo ją niepokoi..

Większość Tybetańczyków mocno ucierpiała z powodu zakłóceń w ruchu turystycznym i zaprzestania sprzedaży pamiątek, od których zależą ich środki utrzymania. W przeciwieństwie do Chin tu nie ma lokalnych środków wsparcia ekonomicznego, i niektórzy Tybetańczycy, zwłaszcza mnisi, poza modlitwą nie odczuwa żadnej ulgi.

Yangzm powiedziała, że ​​lubi zamykać oczy i wyobrażać sobie, że wraca do rodzinnego miasta i siedzi z rodziną przy ognisku bez obaw o ryzyko infekcji i załamania gospodarczego.