2017-12-19 Źródło: Xinhua
Tybetańczycy coraz  przychylniej odnoszą  się do kremacji ciał zmarłych. Do roku 2020 w Tybecie powstanie pięć nowych domów pogrzebowych a dwa kolejne zostaną  odnowione.
Jak informuje Regionalny Departament Spraw Cywilnych realizacja tego projektu będzie kosztować 370 milionów juanów (56 milionów dolarów amerykańskich) i obejmie nowe domy pogrzebowe w miastach Nyingchi, Shannan i Nagqu oraz prefekturę Ngari.
Budowa każdego obiektu będzie kosztować około 60 milionów juanów. W Xigaze rozpoczęto już budowę zakładu pogrzebowego a wartość tej  inwestycji to 50 milionów juanów.
Dwa istniejące już salony funeralne, w  Lhasie i Qamdo zostaną rozbudowane. Hol w domu pogrzebowym w Lhasie zostanie przebudowany w tybetańskim stylu "aby zachęcić mieszkańców  stolicy do rozważenia kremacji" - powiedział zastępca dyrektora, Purbu Zhaxi.
"Pogrzeby powietrzne", tradycyjny tybetański sposób chowania zmarłych, są praktykowane w przypadku w około 80 procentach tybetańskich pogrzebów buddyjskich. Ten sposób pochówku uważany jest przez najbliższych zmarłego za akt hojności i rytuał, który pozwala duszy wstąpić do nieba.
Podczas gdy ""pogrzeb powietrzny"" pozostaje nadal dominującym wyborem Tybetańczyków, wzrósł poziom akceptacji kremacji jako rozwiązania alternatywnego.
Dom pogrzebowy w Lhasie został otwarty w 2000 r., pod koniec zeszłego roku skremowano w nim prawie 10.000 ciał. W 2016 roku kremacji poddano jedną czwartą zmarłych w Tybecie, podczas gdy w roku 2001 ten odsetek wynosił 17 procent.
Purbu Zhaxi powiedział, że po otwarciu zakładu bardzo niewielu ludzi decydowało się na kremację, a dziś bardzo wielu, zarówno Chińczyków Han, jak i Tybetańczyków, wybiera ten sposób pochówku bliskich.
"Zajęło mi trochę czasu, by zaakceptować kremację", mówi Lhaba Cering, technik w placówce. Czterech z pięciu pracujących w zakładzie techników to etniczni Tybetańczycy, ich praca praca polega na na przygotowaniu ciał do kremacji.
Pracujący w drukarni Lhaba Cering w 2000 roku został przeniesiony do pracy w domu pogrzebowym. Na początku musiał walczyć z barierą psychiczną. Dwa miesiące później, po ukończeniu gruntownego szkolenia, zgodnie z zasadami których nauczył się od swoich kolegów i techników z innych części kraju, skremował "swojego" pierwszego zmarłego Tybetańczyka.
Po otwarciu zakładu jego pracownicy, aby przekazać społeczeństwu informacje o możliwości kremacji, roznosili broszury po szpitalach.
Rok później do zakładu przywożono ciała nawet z mięjscowości odległych o tysiące kilometrów, jednak ktoś rozpowszechnił pogłoskę, że  w krematorium wiszą noże a ciała cierpią z powodu licznych cięć.
Wówczas dom pogrzebowy, aby podważyć te plotki, zorganizował w krematorium "dni otwarte". Wielu odwiedzających było zdumionych tym, jak czysty jest proces kremacji. Wychodzili przekonani. Bowiem w tybetańsko-buddyjskiej tradycji, wszystko, co dotyczy zmarłego, musi być czyste, a po śmierci nie powinno być żadnych śladów na ciele zmarłego.
Lhaba Zhaxi, kierownik domu pogrzebowego, opowiada, że czasami widzi starsze kobiety przechodzące w pobliżu obiektu. "Może rozważają swoje opcje po śmierci".
Oprócz projektu rozbudowy sieci domów pogrzebowych rząd regionalny pracuje również nad ochroną miejsc tradycyjnych "pogrzebów powietrznych". Przeznaczył 380 milionów juanów na renowację 156 cmentarzy dla "pogrzebów powietrznych". Powstaną kostnice, drogi zostaną wybrukowane i dodane poręcze wzdłuż nich.