2019-06-29 Źródło: Xinhua

Tunel pod górą Mila w Tybetańskim Regionie Autonomicznym, który otwarto 26 kwietnia 2019 r. [Photo / Xinhua]

Autostrada o długości 2416 km wije się przez 13 pokrytych śniegiem gór o wysokości ponad 4000 metrów, przecina tuzin szalejących rzek, przemierza osiem światowej klasy pasów uskokowych, niezliczone bagna, obszary wiecznej zmarzliny, strefy trzęsień ziemi, obszary osuwisk, lodowce i puszcze.

W 1950 r. Około 110 000 ludzi, o wysokim morale ale marnie wyposażonych w narzędzia, zostało wezwanych do budowy drogi. Budowa, którą zakończono w 1954 roku, pochłonęła 4000 ofiar. To była cena zakończenia epoki braku nowoczesnych dróg w Tybecie.

Autostrada Syczuan-Tybet służy jako arteria łącząca region płaskowyżu i Chiny Wewnętrzne, łagodząc znacznie w ciągu ostatnich dziesięcioleci materialne zacofanie Tybetu .

 

Droga do strefy zakazanej

Przez cały rok, ze względu na ekstremalny klimat płaskowyżu i częste klęski żywiołowe, autostrada jest nękana przez burze śnieżne, osuwiska, lawiny i trzęsienia ziemi , dlatego nazywa się ją „encyklopedią cierpienia autostrady”.

Qi Quanliang, zanim przeszedł na emeryturę w 2017 roku. był przez 28 lat kierowcą autobusu na autostradzie.

Kiedy na początku lat 90. zaczął pracować jako kierowca dla miejskiej firmy transportu pasażerskiego Nyingchi, dotarcie do Lhasy, około 400 km, zajmowało mu zwykle cały dzień.

„Drogi były pełne błota, które zasypywano żwirem i kamieniami , co sprawiło, że autobus kołysał się na wybojach i często pękały w nim opony. Czasami musieliśmy spędzić noc na pustkowiu” - wspomina.

W 2002 r., gdy był w drodze do Chengdu, stolicy Syczuanu, część szosy została uszkodzona przez osuwiska. Pasażerowie musieli wysiąść z autobusu i iść wzdłuż uszkodzonej drogi, podczas gdy on jechał autobusem przez tymczasową ścieżkę w pobliżu. Kiedy autobus powoli poruszał się po ścieżce, droga pod nim zaczęła się osuwać a tylne koło nagle straciło przyczepność.

Pasażerowie krzyczeli i prosili go o zatrzymanie autobusu. Tylko dzięki wieloletniemu doświadczeniu Qi natychmiast zdławił silnik i dotarł na drugi koniec uszkodzonej drogi tuż przed tym, jak tymczasowa ścieżka runęła do rzeki w ponad 100 metrowe urwisko.

„Codziennie, kiedy byłem z kółkiem, żeby się skoncentrować lub rozluźnić, paliłem prawie trzy paczki papierosów” - powiedział, dodając, że w autobusie zawsze były narzędzia do napraw i jedzenie, nawet szybkowar na wypadek, gdyby musiał zjeść coś w drodze.

W ciągu ostatnich 65 lat władze centralne i lokalne zainwestowały znaczne środki w zwiększenie przepustowości i bezpieczeństwo na tej drogi. Oprócz większej liczby tuneli i mostów, prawie wszystkie jej odcinki  zostały poszerzone i wyasfaltowane.

„ Za moich czasów tylko doświadczeni kierowcy odważali się rzucić drodze wyzwanie . Dziś nawet kierowcy z >zielonym liściem< nie boją się tego” - powiedziała Qi.

 

Droga ekspresowa do szczęścia

W miarę poprawy warunków drogowych korki są obecnie powszechne i najczęściej nie są spowodowane złymi warunkami pogodowymi lub zagrożeniami geologicznymi. Po prostu jest za dużo pojazdów, rowerzystów i turystów.

Region Syczuan-Tybet szczyci się jednymi z najwspanialszych kultur i krajobrazów świata. Niektóre światowej cuda natury, takie jak Wielki Kanion Yarlung Tsangpo, Lodowiec Midui i szczyt Namcha Barwa znajdują się tuż przy drodze. W 2005 r. została wybrana przez chińskie wydanie magazynu National Geography „najpiękniejszą chińską autostradą”.

W ubiegłym roku tylko miasto Nyingchi gościł ponad 3 miliony gości podróżujących samodzielnie. Dzięki temu kwitną rodzinne gospody, restauracje, sklepy i usługi turystyczne, generując dochody dla Tybetańczyków, którzy od pokoleń są rolnikami i pasterzami. Dzięki interakcjom z turystami stali się bardziej otwarci i przejmują model współczesnego życia.

Tashigang, wieś położona tuż przy autostradzie, jest jedną z pierwszych z grupy wiosek w Tybecie, które mają charakter wsi turystycznych. Z 68 gospodarstw domowych  54 prowadzą we wsi gospody domowe. Wioska wyszła z ubóstwa w 2016 roku.

W ubiegłym roku Tashigang odwiedziło 75 000 turystów, generując dochody z turystyki w wysokości ponad 4 milionów juanów (około 580 000 dolarów amerykańskich).

39-letnia Yangzom jest samotną matką dwójki dzieci i właścicielką dwóch szklarni w pobliżu Lhasy w których hoduje truskawki. Dzięki autostradzie ci, którzy mieszkają na dachu świata, są w stanie kupić świeże i idealnie wyglądające truskawki.

„W porównaniu z górskim jęczmieniem zarabiam znacznie więcej na sprzedaży truskawek”,  dodając, że kilogram truskawek sprzedaje się za 60 do 80 juanów. Yangzom otwiera swoją szklarnię także dla turystów, cena samodzielnie zbieranych truskawek wynosi 100 juanów za kilogram.

W ubiegłym roku dwie szklarnie przyniosły rodzinie prawie 80 000 juanów.

 

W ciągu ostatnich lat opracowano pełną ofertę lokalnych specjałów, a dzięki specjalnemu finansowaniu ze strony samorządów lokalnych, stworzono ośrodki przemysłowej hodowli grzybów, wiśni, tradycyjnej medycyny tybetańskiej i centra turystyczne, w których znajdują się gorące źródła, lodowce lub uprawia się trekking.